Nadchodzi lato, a to oznacza powrót krótki rękawków, szortów i tenisówek. Jest to idealna okazja do przybliżenia sobie sylwetki legendarnego Lacoste, który w temacie letnich ubrań ma bardzo dużo do powiedzenia. Czy warto sięgać po ubrania z krokodylkiem i jak się do nich zabrać? O tym w dzisiejszym wpisie!

Lacoste - historia krokodyla z klasą

Zacznijmy sobie od przybliżenia sobie sylwetki założyciela tej kultowej już marki. Cała firma wywodzi się z Francji a konkretnie z jej kortów tenisowych. To właśnie tam urodził się René Lacoste, Francuski tenisista, który podczas wielkoszlemowego turnieju US Open zaprezentował publiczności niebanalną i wyłamując się z powszechnych schematów koszulkę, która zapoczątkowała drogę do własnej linii ubrań. Z początku jednak jedynym co łączyło jeszcze nieistniejącą markę z sylwetką krokodyla, była skórzana teczka René wykonana ze skóry właśnie tego gada. To od niej francuz zawdzięcza ksywkę “the Alligator”, która dzisiaj symbolizuje markę Lacoste.

Moda prosto z kortów

Dziś, podobnie jak kilkadziesiąt lat wcześniej, Lacostemarka Lacoste zajmuje się produkcją ubrań, których charakterystyczną cechą jest prostota i elegancja. Nie uświadczymy tutaj nadruków, wymyślnych logotypów i haseł charakterystycznych dla nowo powstających projektów modowych. Siłą krokodyla jest elegancja, co podkreślają kultowe już koszulki polo tego producenta. Co ciekawe ubrania tej serii wykorzystywane są nie tylko w kręgach osób lubujących się w casualu i stylu półformalnym. Po kultowe topy Lacoste równie chętnie sięgają amatorzy streetwearu.

Z kortu na ulicę

Jak to się stało, że Lacoste zaistniał w kręgach streetwearowych? Chodzi oczywiście o retro. Nie da się ukryć, że streetwear kocha vintage’owe klimaty, a niezmienny krój Krokodyla doskonale się w nie wpisuje. Prosty i oryginalny design francuskiej marki świetnie fituje w zestawieniu z innymi legendarnymi producentami sportowych ubrań jak Kappa czy Fila. Najlepszym tego potwierdzeniem jest zeszłoroczna kolaboracja Lacoste z uznaną marką streetwearową Supreme, która zaowocowała naprawdę ciekawą kolekcją. W jej skład wchodziła między innymi vintage’owa kurtka harringtonka, buza i spodnie dresowe, czyli wszystko to, co sneakerheadzi kochają najbardziej. Niestety kolekcje z tego typu kolaboracji to towar praktycznie niedostępny dla zwykłego śmiertelnika, co wiąże się głównie z małym nakładem sprzedawanym wyłącznie w butikach Nowego jorku, Los Angeles, Londynu i Paryża.